by Barbara

Współczuję Ci, właścicielko pupila.

18 lutego, 2021 | Finanse osobiste

  • Home
  • -
  • Blog
  • -
  • Współczuję Ci, właścicielko pupila.

Zaczęłam pisać ten wpis z zupełnie innymi emocjami i intencjami. Byłam nabuzowana i wściekła. Na końcu języka miałam „A żebyście sami w to…”.

Stukanie w klawisze ma na mnie jednak kojący wpis, bo mniej więcej po kilku zdaniach stwierdziłam, że to nie może tak wyglądać i w zasadzie nie chcę dzielić się takimi emocjami tutaj.

O co chodzi? O psie odchody. Już tak mam, że na widok nieposprzątanych psich odchodów wszystko we mnie wrzeszczy. A już zwłaszcza, gdy jedno z moich dzieci rzuca się na śnieg i wjeżdża kolanem w niespodziankę, którą z rana zdążył lekko przykryć śnieg.

Wychowałam się na wsi, gdzie żyje się ze zwierzętami za pan brat i nikt po nich nie sprzątał. Trzeba było uważać na polnych drogach na krowie placki a ich unikanie było nawet zabawne. Zwłaszcza, gdy były świeże. Naprawdę jestem przyzwyczajona do takich widoków. Nie jestem zmanierowaną wielkomiejską damą.

Natomiast mieszkając w mieście za Chiny Ludowe nie mogę zrozumieć, dlaczego każdy kawałek zieleni na osiedlu musi być wyposażony w miny.

I kiedy zabierałam się do pisania tego tekstu to aż kipiałam ze wściekłości, by po chwili zrozumieć, że tak właściwie to trochę współczuję tym właścicielom.

Bo myślę sobie, że muszą mieć w jakimś względzie ciężkie życie. Wierzę mocno, że wraca do nas to, co dajemy innym. Co może wrócić do osoby, która daje innym psie g***o? Myślę, że to samo, być może w innej postaci. Być może w spożywczaku pani zza lady do niej coś burknie. A może policja wypisze mandat.

Współczuję im, bo widzę, że nie mają poczucia odpowiedzialności za to, jak wygląda ich otoczenie. Kształtują je nie tylko psimi odchodami, ale też śmieciami, którymi trudno trafić do kosza. Złym słowem, negatywnymi myślami. Decyzją, że dołączą do tych, którym nie zależy. Nie interesuje ich los planety, liczy się, że chwilowo nie muszą schylać pleców.

Współczuję im, bo pewnie rozumieją piękno na swój własny sposób, którego wielu pojąć nie może. Wiem, że o gustach się nie dyskutuje. Nie podejmuję się zatem tego tematu tym bardziej, że kiepska jestem z tego nurtu artystycznego, w którym komuś do kompozycji pasują psie odchody.

Współczuję im, bo pewnie psina miała być przyjacielem, wprowadzającą radość a okazało się, że wypadałoby po niej również sprzątać.

Współczuję im, bo pewnie kieruje nimi jakieś fałszywe poczucie godności, które podpowiada im, że nie mogą skalać sobie ręki tym czymś.

Nie ukrywam, że jestem na ten temat wyczulona. Że dużo mówię o tym podczas spacerów z dziećmi, bo wiele razy musiałam im tłumaczyć, że nie mogą w swej dziecięcej radości nacieszyć się tą zieloną trawą, ponieważ znajdziemy w niej niemiłe rzeczy. Skąd ta wiedza? Z doświadczenia.

I już nie panikuję, gdy moje dzieci na głos komentują rzeczywistość: O zobacz mamo, pani nie posprzątała po piesku.

Bo niby dlaczego to ja mam się wstydzić?

Photo by Karsten Winegeart on Unsplash

{"email":"Email address invalid","url":"Website address invalid","required":"Required field missing"}
>