by Barbara

Moje sposoby na rodzinną odporność

13 stycznia, 2020 | Finanse osobiste

  • Home
  • -
  • Blog
  • -
  • Moje sposoby na rodzinną odporność

Za kilka dni nasza Misia skończy 3 lata. I podczas rozmowy z mamą innego przedszkolaka, która wykona dla niej tort, rozmowa zeszła na temat frekwencji w przedszkolu.

Ów mama piecze torty praktycznie dla wszystkich dzieci z przedszkola. Przed taką uroczystością dzwoni do dyrekcji, żeby upewnić się, dla ilu dzieci trzeba przygotować porcję. I mówi, że od kilku miesięcy słyszy: 100%

W całej historii przedszkola nie było tak dobrego sezonu. Nie było jesieni i zimy, by jakiś wirus nie zdziesiątkował grupy.

A teraz proszę. Można? Można!

Ale przecież wiadomo, że to się nie wzięło znikąd. Obostrzenia sanitarne grają tutaj zdecydowanie dużą rolę. Koniec przeprowadzania przeziębionych dzieci. Duża świadomość i odpowiedzialność zarówno rodziców, jak i kadry.

Osiągnęliśmy ten wynik razem, mając na uwadze dobro własne i dobro ogółu.

Przedszkole ma obowiązek przestrzegać wymogów sanitarnych, ale poszło zdecydowanie dalej. Dzieci oprócz dobrej diety na co dzień, wyciskają sobie soki, piją złote mleko na bazie kurkumy, jedzą kiszonki.

Wychodzą ogrodu bawić się na świeżym powietrzu.

Każdy z rodziców, z którymi dane było mi rozmawiać wprowadził jakieś elementy, które pozytywnie wpływają na zdrowie.

Przyznam, że i ja mocno się nad tym skupiam w tym roku. Miałam swoje sprawdzone sposoby, ale brakowało mi systematyczność i czasem wyglądało to jak naklejanie pasterka na ranę zamiast dbanie o to, by rana się nie pojawiła.

O uszy wciąż obijało mi się „holistyczne” podejście do zdrowia, ale nie umiałam tego u siebie wprowadzić

Dodałam też kilka nowych rzeczy, które w mojej opinii bardzo się sprawdzają.

Co więc robię?

Z rzeczy nienowych, czyli takich, które wymagały uporządkowania to:

  1. Codzienne wietrzenie pomieszczeń. Banał, a jednak w biegu można o tym zapomnieć. Jeśli nie zdążę rano, robimy to wieczorem przed snem.
  2. Codzienna suplementacja witaminą C.
  3. Przynajmniej 2 x w tygodniu kasza jaglana. Najbardziej smakują nam jaglanka z miodem i prażonymi migdałami, budyń jaglany z jagodami leśnymi i wszelkiego rodzaju placuszki. Nie byłabym sobą, gdybym kaszy jaglanej nie przemycała w innych potrawach. Ponieważ zapobiega nadmiernemu kruszeniu się chleba, dodaję ją do swoich wypieków. Raz nawet dodałam do spaghetti. Nie są to duże ilości, ale mam satysfakcję, że posiłek jest trochę bardziej wartościowy.
  4. Zdrowe posiłki. Jemy prosto, potrawy, które gotuję są szybkie. I to się u nas sprawdza. Rzadko jemy gotowce, ale wynika to z tego, że coraz mniej nam to smakuje.
  5. Okadzanie domu olejkami eterycznymi. Kiedyś robiłam to od czasu do czasu, teraz przynajmniej raz w tygodniu a jeśli za oknem zgnilizna to częściej. Do czyszczenia domu też używam olejków. Robię mieszankę z octu i wybranego olejku, najczęściej z drzewa herbacianego i czyszczę kąty.
  6. Wychodzenie na dwór, czasem nawet tylko po to, aby popuszczać bańki przed domem. Tutaj dużą rolę odgrywa podejście przedszkola, które zapewnia dzieciom wyjścia. W tygodniu czasami ciężko byłoby się nam zorganizować na jakiejś dłuższe wyjście.
  7. Unikamy cukru. Niezmiennie i nieprzerwanie od początku staram się, aby dzieci nie jadły dużo słodyczy ani przetworzonych potraw.

Co wprowadziłam?

  1. Regularną suplementację witamina D. Wcześniej, jak miałam to dawałam, jak nie miałam to była przerwa. Czasem za długa. Wiem, bardzo źle. W tym roku na początku sezonu jesiennego zaopatrzyłam się w zapas witamin D i C. Wybrałam taką, która jest lekiem a swój wybór oparłam na wpisie od Pana Tabletki.
  2. Wspomaganie się Napojem Mocy Ninjago. To jest HIT. Długo szukałam czegoś, co dzieci polubią i będą chciały pić lub jeść regularnie. Nie sprawdził się syrop z sosny robiony przez dziadka. Postanowiłam wypróbować antygrypinę, napój na bazie kurkumy, imbiru, miodu i cytrusów i voilà. Wystarczyło dorobić ideologię, że ten złoty kolor to dlatego, że to sekretny napój Ninja, który daje im moc. Najlepsze jest to, że tata też pije, ale jemu napój nadaje lekkości, bo czarujemy go w ten sposób, aby tata nie miał siły walczyć z wojownikami Ninja. Co zrobić. Ważne, że działa.
  3. Kurkuma. Na dobre zagościła w naszej kuchni. Doprawiam nią zupy, które świetnie rozgrzewają. W lodówce mam zapas pasty z kurkumy, który zawsze mogę wykorzystać.
  4. Dbam o to, by dzieci się nie przegrzewały. Przed kąpielą nie nagrzewam mocno łazienki, kąpiel też jest w wodzie o ciut chłodniejszej niż dotychczas.
  5. Jeśli pojawiają się jakieś gluty, to od razu zaprzestaję podawania produktów, które wspomagają produkcję śluzu, jak banany czy nabiał.
  6. Dbam o odpowiedni odpoczynek. U dzieci pół biedy, im energia nigdy się nie kończy. Mimo wszystko pilnuję tego, by spały odpowiednio długo. Sen jest też ważny dla nas. Z roku na rok widzimy, że sił czasem jakby mniej.

Oprócz tego, zauważyłam, że jemy mniej mięsa. Nie było to celem samym w sobie, raczej wyszło przez przypadek, ale jestem z tego faktu zadowolona. Myślę, że całościowo ma to również wpływ na nasze samopoczucie.

Zdrowie, to suma małych kroków. W tym roku zaczynam czuć, że podeszłam do tematu holistycznie, choć zapewne mogłabym robić więcej i lepiej.

{"email":"Email address invalid","url":"Website address invalid","required":"Required field missing"}
>