by Barbara

Przychód pasywny i moja historia.

31 maja, 2022 | Finanse osobiste

  • Home
  • -
  • Blog
  • -
  • Przychód pasywny i moja historia.

Ostatni chorobowy czas był czasem, kiedy głęboko sięgnęłam do swojego finansowego „dlaczego”? Leżąc i nie mając siły zupełnie na nic przypomniałam sobie wszystko.

A zaczęło się tak.

Pod koniec lata, po którymś roku studiów wracałam do domu z wakacyjnej pracy. Pracowałam w jednym z ośrodków wypoczynkowych. Parzyłam kawę, nalewałam piwo z kija. To był ten czas, kiedy nauczyłam się robić perfekcyjną pianę. Kto wie, kiedy taka umiejętność może się w życiu przydać?

Nie zarabiam dużo, ale miałam zapewniony nocleg i towarzystwo znajomych, więc lato upłynęło mi całkiem przyjemnie.

Aż w końcu nastał czas, aby pojechać do domu. Pamiętam, że rankiem w niedzielę poszłam na przystanek. Usiadłam i zaczęłam czytać kupioną za 9 złotych w kioski książkę. „Pod słońcem Toskanii”. Pogoda była cudowna. Życie pachniało słonecznym porankiem, kaszubskim lasem i jeziorami. Odurzający zapach. Zaczęłam czytać i przepadałam.

Na kolejnych stronach dowiadywałam się nie tylko o postępach w remoncie starego toskańskiego domu, ale też o tym, jak cudownym zajęciem jest sadzenie pomidorów i wycinanie chwastów.

Ja, dziecko wychowane na wsi, które chciało czy nie chciało pieliło ogródek, obierało gruszki na kompot i robiło wiele innych mniej romantycznych rzeczy zakochało się w książce o kopaniu w ziemi.

Ale to nie wszystko. To był też czas, kiedy po raz pierwszy w życiu poznałam rentiera, czyli osobę, która utrzymywała się ze swoich inwestycji i była wolna finansowo. Nie musiała martwić się o wstawanie do pracy, karierę, wypalenie zawodowe.

Wiedziałam już wtedy, że mogłabym tak żyć. Nietrudno było mi sobie wyobrazić siebie jako osobę czerpiącą zyski z wcześniejszej pracy. Dlaczego? Dlatego, że tak wyglądała codzienność moich rodziców. Pracowali przez kilka miesięcy a późną jesienią, zimą i wczesną wiosną musieli żyć z tego co wypracowali wcześniej. I choć to nie do końca słuszny przykład, to chodzi w nim głównie o to, że wiedziałam, że można inaczej, że nie trzeba dzień w dzień spędzać 8 godzin w pracy.

Wizję życia miałam piękną. Ale nic z nią nie potrafiłam zrobić. Nie miałam wiedzy, pieniędzy ani nawet pomysłu na to, by pokierować swoim życiem w wymarzonym kierunku.

Brak wiary w siebie poskutkował tym, że zawodowo w ogóle nie walczyłam o siebie. A to z kolei przekładało się na mizerne zarobki. Nie miałam więc pieniędzy na inwestycje. Bycie rentierem oddalało się ode mnie i powoli przestawałam wierzyć, że to jest coś dla mnie.

Wiele lat później urodziłam dziecko i wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. W głowie zaczęły się pojawiać pytania, które koniec końców pchnęły mnie do działania. Choć czas ciąży i wczesnego macierzyństwa wspominam dobrze, to doskonale pamiętam, że wówczas po raz pierwszy w życiu poczułam ograniczenia fizyczne i mentalne. Od tej pory nie byłam odpowiedzialna wyłącznie za siebie. Miałam przy boku małego człowieka, któremu chciałam pokazać, że życie jest piękne. I że warto żyć pełną piersią.

Przy drugim dziecku wszystko się pogłębiło. Czas spędzony na opiece, choroby, zmęczenie. Nie jest źle, jeśli pracujemy na etacie i dostajemy zasiłek macierzyński. Problem pojawia się później, gdy trzeba wracać do pracy a nie zawsze wszystko przebiega po naszej myśli.
Mamy, które prowadzą własną działalność często nie mogą liczyć nawet na ten rok spokoju. Bo rachunki nie przestają przychodzić. Wszystko toczy się normalnym trybem. Tylko my mamy jakieś ograniczenia. Ale kto się tym tak naprawdę przejmuje?

Dlatego gdzieś tam w środku, wewnętrznie czułam, że to jest ten czas, by zacząć. Tak, spóźniłam się, straciłam kilkanaście lat, nie umiałam podejmować innych, lepszych decyzji. Ale nie oznacza to, że mam już na dobre odpuścić. Wszak sporo życia przede mną.

Na nowo odżyło we mnie pragnienia bycia wolną. Wolną czasowo, finansowo, geograficznie, mentalnie. Gdy myślę o luksusie to wyobrażam sobie stan, w którym nic nie muszę. Mogę. Ale nie muszę. To stan, w którym mam wybór.
I choć mam świadomość, że taki stan nie jest wyłącznie pochodną naszej sytuacji finansowej, że prawdziwą wolność czuje się niezależnie od sumy na koncie, to jednak żyjemy w świecie materii. I pieniądze bardzo to życie nam ułatwiają.

Tworzenie przychodu pasywnego jest też świetną strategią na budowanie prywatnej emerytury. Wszyscy wiemy, że aby zadbać o odpowiedni poziom wpływów na jesień życia, musimy zacząć odkładać pieniądze. Czemu nie robić tego w sposób, który będzie nam generował zyski wypłacane co miesiąc, kwartał lub co roku?

Wiem, że dla wielu osób przychód pasywny a wolność finansowa już w ogóle to swego rodzaju fantasty. Ale warto zadać sobie pytanie dlaczego tak myślimy? Bo nie znamy osobiście nikogo, kto tak żyje? Bo to trudne? Bo to za piękne, aby było prawdziwe?

Owszem. Nie jest to łatwe. Trzeba wiedzy, strategii, zawziętości, dyscypliny. Trzeba pieniędzy, które możesz zainwestować, czasu lub dobrego pomysłu, który zaskoczy.

Jeśli nigdy nie myślałaś o swojej pracy i życiu w ten sposób, wykonaj sobie jedno ćwiczenie. Zrelaksuj się. Zamknij oczy. I pomyśl, jak wyglądałby Twój dzień, gdybyś nie musiała pracować? Jak wyglądałby Twój poranek? Co robiłabyś w ciągu dnia? Jak wyglądałby Twój wieczór?

Cudownie prawda?

To może warto pchnąć swoje działania w tym kierunku?

Jeśli chcesz zacząć działać a nie tylko marzyć o życiu, w którym nic nie musisz (tak jak ja to robiłam przez wiele lat) zerknij na listę 14 sposobów na przychód pasywny. To nie jest lista, która wyczerpie wszystkie możliwości, ale na pewno wiele Ci rozjaśni.

Powodzenia!

{"email":"Email address invalid","url":"Website address invalid","required":"Required field missing"}
>