Inwestowanie, jakie to wielkie słowo. Poważne, dostojne i jakby nie dla matki przeznaczone. I faktycznie, jeszcze 5 lat temu w życiu nie nazwałbym się inwestorką, ba 5 lat temu to ja nawet w słowniku omijałam to słowo wielkim łukiem. Bo że niby ja? Zabawne, a właściwie to przerażające, wszak inwestowanie to zajęcie raczej takie z grubej rury a już na pewno zarezerwowane dla gości typu Wilk z Wall Street. Czyli oględnie mówiąc nie dla kobiety, zwłaszcza z wykształceniem humanistycznym, nie dla miłośniczki czekolady, marzycielki, matki i żony.
Potrzeba mi było urodzić dwójkę dzieci, aby przewartościować wszystko. Zmienić spojrzenie na świat, na siebie w tym świecie, na swoje marzenia. Zrozumieć, że aby pewne rzeczy się zadziały, ja muszę wykonać jakiś krok w tym kierunku.
Zakochałam się w inwestowaniu. Jego definicję przerobiłam pod siebie i mogę Ci szczerze powiedzieć, że inwestuję codziennie.
Rozumiem sens inwestowania. Cieszę się, gdy widzę jego rezultaty. To nie jest prosta droga, ale uważam, że życie nie jest po to, by godzić się na wszystko, szczególnie, gdy ma się na nie ogromny apetyt.
Nauczyłam się, że żeby wyjąć trzeba włożyć. Znasz to przecież, z pustego nawet Salomon nie naleje.
Jak każda z nas marzę o szczęśliwym i dostatnim życiu, zdrowej i kochającej się rodzinie, o wspaniałych przyjaciołach, o dalekich podróżach, o wolności.To wszystko wymaga wysiłku. Wymaga Twojej uwagi, skupienia, pracy, działania. Nic samo się nie zadzieje. Dziecko samo się nie wychowa na dobrego, odpowiedzialnego dorosłego, miłość do męża lub partnera prędzej czy później troszkę oklapnie. Finanse same z siebie się nie poprawią a na pewno nie zarobisz pierwszego miliona wyłącznie o tym gadając i przy okazji szczerząc zęby na nowe buty w promocji. Tym jest dla mnie inwestowanie.
Jest świadomym zaangażowaniem w te kwestie, które są dla mnie najważniejsze. Czasem to orka na ugorze, umówmy się, że życie ciągle nas zaskakuje, daje pstryczek w nos. Upierasz się, że twój związek nadal jest w fazie motyli w brzuchu, tymczasem bez wstydu robisz przy nim rzeczy rzeczy, na które kiedyś zareagowałabyś okrzykiem „NIGDY”. I to jest dobre, jeśli tylko macie do tego odpowiedni grunt. W głowie widzisz, że twoje dzieci jedzą przy obcych i dalszej rodzinie sztućcami, buźkę wytrą serwetką a w rzeczywistości gardzą każdym przejawem kultury i najlepiej to by zjadły dziś z podłogi. A nawet na złość w nosie sobie pogrzebią. Spoko. Jeszcze im pokażesz.
W moim inwestowaniu skupiam się na naprawdę ważnych rzeczach. Na tych, na których mi naprawdę zależy. Tam kieruję swoją uwagę, skupienie i energię.
Nie pomijam również kwestii finansowych, bo odkąd świadomie zajmuję się pieniędzmi, wiem, jak ważną rolę odgrywają w wielu płaszczyznach.
A wiem też, skądinąd przez to, że prowadzę zajęcia edukacyjne z finansów osobistych dla kobiet, że pieniądze to wciąż pięta Achillesowa wielu z nas. Wciąż brakuje podstawowej wiedzy, świadomości i chęci, by się tym tematem zajmować.
Dlatego będę odczarowywać ten temat. Pokażę Ci, że będąc kobietą, mamą, naprawdę możesz to wszystko polubić i kontrolować.
Zdjęcie autorstwa Maria Tyutina z Pexels