Nie sądziłam, że mam swoją listę filmowych umilaczy, ale zauważyłam, że ostatnio wracam do wybranych produkcji. Kiedyś, czytaj przed dziećmi, oglądanie filmów to była nasza częsta rozrywka, ale potem wieczorami zaczęłam ginąć pod stosem raczek i nóżek.
Tymczasem jest coraz więcej takich dni, kiedy dzieci padają a ja jeszcze nie, więc można włączyć to i owo.
Moje serduszko potrzebuje obecnie ciepełka i określonego klimatu. Najlepiej śródziemnomorskiego. Potrzebuję zapewnienia, że po każdej burzy wychodzi słońce. Że jak miłość, to tylko ta namiętna i na całe życie. Chcę sobie przypomnieć zapach dojrzałych winogron na krzaku i poczuć ukojenie, które po gorącym dniu daje zjedzony posiłek na zewnątrz.
Odpoczywam przy filmach, które pokazują piękno Włoch, Francji lub Hiszpanii. Ekscytuje się winem (choć nie pijam) i jedzeniem – a kucharka ze mnie przeciętna. Uwielbiam te wszystkie małe wioseczki i ciasne uliczki w miasteczkach. Widoki na winnice.
Pisząc ten tekst, odkryłam jeszcze jedną rzecz, ze wszystkimi filmami łączy mnie jakieś bardzo przyjemne i ważne wspomnienie bądź silne emocje. Więc kiedy je oglądam, na serduszku robi mi się milej podwójnie.
Zapraszam do mojego bardzo subiektywnego przeglądu filmów.
Pod Słońcem Toskanii
Najpierw przeczytałam książkę, która mnie zachwyciła a potem obejrzałam film, który rozczarował mnie całkowicie. Pamiętam nawet jak denerwowałam się, że totalnie zmienili fabułę i nic nie jest jak w książce! Książkę na pewno jeszcze opiszę, bo to jedna z tych lektur, które zmieniły moje postrzeganie świata. Natomiast film w ogóle mi się nie podobał. Obejrzałam go ponownie po ponad 12 (!) latach i dziś już nie jestem taka ostra w ocenie. Rozumiem, że trzeba było wprowadzić zmiany w scenariuszu, żeby był atrakcyjniejszy i dynamiczny, bo tempo w książce jest… książkowe. Główny wątek jest niezmieniony, główna bohaterka wyjeżdża na wycieczkę do Włoch, aby nabrać dystansu po zdradzie męża i kosztownym rozwodzie. Tam zakochuje się w starym domu, kupuje go i zaczyna remont. Jednocześnie próbuje na nowo odnaleźć w życiu szczęście, przyjaźń i miłość. Uczy się dostrzegać piękno i wartość tego, co już ma. Powoli, cegła po cegle odbudowuje wszystko, co dla niej najważniejsze.
Zakochani w Rzymie
Uwielbiam humor Woody’ego Allena. Premiery jego filmów wypadały w Polsce w drugiej połowie sierpnia co idealnie zgrywało się z rocznicą naszego ślubu i kilka lat pod rząd udawało mi się zawsze wynegocjować film, jako element świętowania tego dnia. „Zakochani w Rzymie” obejrzeliśmy z okazji pierwszej rocznicy, więc to sentyment do kwadratu.
Film to komedia romantyczna, więc wszystkie wątki kręcą się wokół tematu miłości, ale jest tam spora dawka sarkazmu i genialnego absurdu. Moja ulubiona scena to oczywiście wjazd śpiewaka na scenę opery. Kto widział ten wie. Kto nie widział, ten musi obejrzeć. Jest lekko, jest przyjemnie. Taka rozrywka w sam raz.

Gladiator
Czasami sama się dziwię, że tak lubię ten film, bo więcej w nim przemocy, intrygi, okrucieństwa niż wakacyjnej atmosfery. Koloseum to nie zabytek, lecz miejsce krwawych igrzysk. Jednak jest do dla mnie film o wolności, zarówno w wymiarze zewnętrznym, jak i tej wewnętrznej. A wolność, o czym też wam jeszcze na pewno nie raz napiszę, to dla mnie najwyższa wartość.
Ścieżka dźwiękowa a w szczególności „Elysium”, „Honor Him”, „Now we are free” bardzo często towarzyszą mi w chwilach zwątpienia. Gdy potrzebuję pewne rzeczy poukładać, bardzo lubię myśleć z tą muzyką w tle. Z „Gladiatorem” wiąże się jeszcze jedno z moich marzeń. Chcę dokładnie takie zdjęcie, jak to. Wiem nawet, gdzie tego pola szukać:)

Dobry rok
Któż nie chciałby otrzymać w spadku po wuju winnicy w Prowancji, w dodatku taką, z którą wiążą go wspomnienia z dzieciństwa?
W roli głównej ponownie Russell Crowe. Bohater prowadzi bardzo intensywne życie w Londynie, dlatego postanawia bardzo szybko pozbyć się posiadłości zapisanej w testamencie. Przyjeżdża na miejsce, aby dokonać sprzedaży. Ale każdy spędzony tam dzień sprawia, że coraz bardziej odsuwa od siebie tę decyzję. Aż w końcu los stawia na jego drodze kobietę, która sprawia, że postanawia całkowicie zmienić swoje życiowe priorytety.
Dużo, dużo słońca, wina, lawendy.

Dwóch papieży
Ten film właściwie po raz pierwszy oglądałam całkiem niedawno i jestem nim absolutnie zachwycona. Raz, widokami a dwa tematyką. Jestem obecnie bardzo daleko od Kościoła. Jednocześnie bardzo ważne są dla mnie uniwersalne wartości, takie jak miłość do drogiego człowieka, nieocenianie. Ten film spodoba się nie tylko osobom wierzącym. Religia schodzi tu na drugi plan, bo na pierwszy wysuwa się człowiek razem z całą paletą przynależnych mu emocji, ułomności i pragnień.
Oglądając go czułam wiele dobra, kilka razy się wzruszyłam. Myślę, że gdyby większość ludzi a na pewno instytucja, jaką jest Kościół zaczęła kierować się przede wszystkim miłością do innych, wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej.
